© Copyright by boginternetu.pl 2023. All rights reserved.
Światłowid
Bóg internetu
Hmm, nikt nie otwiera, ale przysiągłbym, że coś słyszałem. Gapię się przez okno i dostrzegam osobę stojąca po drugiej stronie pokoju. Pukam w szybę i macham, ale nie jestem pewien, czy mnie zobaczył. Spróbuję tylnymi drzwiami. Podbiegam i już wyciągam rękę żeby zapukać (mocno, wkładając w to całą złość, która wyrosła w mgnieniu oka w czasie, gdy brodziłem w śniegu naokoło domu), gdy drzwi otworzyły się. Pojawił się w nich długowłosy mężczyzna z bujną brodą. Gdzieniegdzie pośród czarnych niczym smoła włosów przebijały już siwe pasma, świadczące o dużym doświadczeniu życiowym klienta. Ubrany był w płaszcz, więc widocznie miał zamiar właśnie gdzieś wyjść. Niedoczekanie, zostajesz gnojku.
- Dzień dobry, jestem z firmy instalującej internet – zacząłem z uśmiechem. – Dzisiaj jest Pana szczęśliwy dzień. W końcu, po wielu miesiącach oczekiwania. Po nieprzespanych nocach i zazdrosnym spoglądaniu na sąsiadów. W końcu nadeszła Pana kolej. Widzę radość na Pana twarzy, ale powoli, najpierw musimy wszystko ustalić.
Dziwne, facet stał jak zamurowany i wpatrywał się we mnie. Wydawało się, jakby przestał oddychać, jednak po kilku sekundach ciszy odpowiedział.
- Yyyy, właśnie wychodziłem – wyjąkał.
- No tak, ale dzisiaj ma Pan instalację – odbiłem piłeczkę.
- Ale właśnie wychodziłem – zapętlił się.
- Nie może Pan, to by było głupie.
- Aha.
- Nie wiadomo, kiedy udałoby się Panu załatwić nowy termin, może za 5 lat – postraszyłem.
- Aha.
- No to mogę wejść i zaczynać?
- Hmmm, tak, zapraszam.
Wszedłem i od razu przystąpiłem do działania, czyli rozrzuciłem sprzęt i narzędzia po ziemi.
- No to jak? Gdzie to wszystko montujemy? – zapytałem.
- Hmm, a gdzie trzeba?
O Boże, jak ja lubię takich klientów.
- Zazwyczaj w salonie. Chyba że jest tutaj jakiś pokój techniczny przeznaczony do tego celu. Albo gaming room.
- Nie.
- Świetnie. To może w tym miejscu? – zaproponowałem. – Jest mniej więcej po środku domu i w ogóle będzie Pan zadowolony.
- Tak. Może być – zgodził się.
- Okej, zabieram się do roboty.
Kurde, dziwny ziomek, no ale w końcu nie z takimi miałem do czynienia. Rozsypuję więcej zabawek na podłodze i zaczynam celowo szeptać do siebie pod nosem. To zazwyczaj działa i klient idzie się zająć swoimi sprawami gdzieś indziej. Nie tym razem. Facet siedzi i wpatruje się we mnie. Nie zdjął nawet płaszcza. Po 5 minutach nagle odzywa się.
- Przyjacielu, tak sobie myślałem, że może jednak ten router to możemy postawić tam. – Wskazał na szafkę w drugim kącie pokoju.
- Ehh, tak Pan myśli? A dlaczego w zasadzie? – zapytałem.
- Tam trzeba podłączyć kilka kabli, alarm, kabel z drugiego pokoju i jeszcze jakiś jeden.
Teraz mi to mówisz? Dżizas, kurwa.
- Hmm, okej, więc router damy tam. Może być tak? – przyłożyłem router do ściany.
- Hmm, nieco wyżej. I w lewo. W prawo. W lewo.
Kurwa! Zaraz to będziesz sam wieszał. Widzę, że zaczyna się rozkręcać.
- Może być? – pytam znowu.
- Tak. Panie złoty, może kawy by się Pan napił?
- Chętnie, dziękuję.
Piję gorącą kawę i kończę środek. Spieszę się, bo nie wiadomo, co tu się jeszcze odjebie. Wychodzę na zewnątrz, jest przyjemne -10 stopni. Dobra temperatura do pracy, jeśli nie wieje. Dzisiaj wieje, więc wolę się z tym szybko uporać.
Po chwili przyszedł i on. Patrzy, jak przybijam kabel do ściany.
- Kierowniku, na pewno w ten sposób musisz to zrobić? Może tutaj w dół i tam pod spodem. – zagaił, kurwa jego mać.
- No niby można, ale więcej roboty.
- Ale lepiej wygląda.
- Okej, nie ma problemu.
Przybijam wkurwiony po trzy gwoździe na raz. Rzeczywiście jest ładniej. Wracam do środka. Facet dalej siedzi w płaszczu i układa na stole jakieś puste puszki.
- Dobra Panie, skończone, to jest hasło do wifi! – powiedziałem.
- Super, możesz zapisać je na kartce? – wychrypiał ocierając usta. – A przy okazji. Może poratowałbyś papierosem?
- Niestety nie palę.
- A, to szkoda.
- No nic, to się będę zbierał. Do widzenia!
- Do widzenia.
Mężczyzna wyszedł zaraz za mną, niosąc worek pełen puszek i poszedł ulicą w dół. Obserwowałem go przez moment, aż zadzwonił mój telefon.
- Hej, twoja ostatnia instalacja jest dzisiaj odwołana. Klient dzwonił i powiedział, że utknął w zaspie. To jest jego domek letniskowy, nie dojedzie dzisiaj – odezwał się głos w telefonie.
- Ale ja właśnie skończyłem tę instalację. Zacząłem nieco wcześniej – zameldowałem zdziwiony.
- Masz na myśli Kolejową 4?
- Tak, klient był w domu.
- Niemożliwe, przed chwilą do mnie dzwonił. Musiałeś pomylić adresy.
- Właśnie stoję przed tym domem i widzę numer i nazwę ulicy. Zgadza się. Biały dom z czerwonymi okiennicami, na jednej ścianie rośnie bluszcz.
- Zadzwonię do niego i dopytam – powiedział głos w telefonie.
Po chwili szefuńcio oddzwania.
- No ni chuja, to ten dom i nikogo tam nie powinno być. To coś ty tam odjebał? – zapytał.
- Normalnie całą instalację. Jakiś facet był w domu.
- A jak wyglądał?
- No trochę jak bezdomny...
Podpowiedź:
Możesz usunąć tę informację włączając Plan Premium