​​​​​​​

​​​​​​​

© Copyright by boginternetu.pl 2023. All rights reserved.

Przycisk

Światłowid

Bóg internetu

09 maja 2024

Przeznaczenie

Zdarza się, że pracuję do późna. Z różnych powodów. Ale dzisiaj to już było przegięcie. Splot niefortunnych zdarzeń oraz błędów i brak poczucia czasu w trakcie przerwy spowodowały, że dopiero o drugiej w nocy wrzuciłem narzędzia na pakę samochodu. Dookoła było zupełnie cicho, pomimo że to centrum dużego miasta. Nagrzany asfalt oddaje ciepło. Może by tak nie wracać do domu, tylko się tutaj położyć? Jestem porządnie odwodniony i zmęczony. Oparłem się o blachę mojego busa i zadarłem głowę do góry, aby spojrzeć na gwiazdy. Dostrzegłem trzy, ale i tak nie mam pewności, czy to gwiazdy, czy… O! Spadająca gwiazda. Nie zastanawiam się nad życzeniem. Nie widzę w tym sensu, bo rzeczy, których życzyłem sobie ostatnie kilka razy z rzędu, nie spełniły się. Mam swoją dumę.

Kurczę, ale bym się napił. Czegokolwiek, nawet wody. Może znajdę jakiś całodobowy sklep w tym gąszczu wysokich biurowców. Przypomniałem sobie, że gdzieś niedaleko rzeczywiście był sklep. A tak, w tamtą stronę. Z daleka dostrzegłem podświetlony napis 24/7 i przed oczami ujrzałem moment, w którym odkręcam zakrętkę. Kupię całą zgrzewkę i połowę wypiję teraz, a drugą połowę będę miał na przyszły tydzień. Złapałem za klamkę – zamknięte. Poczułem się oszukany, niczym dziecko, któremu coś obiecano, a później spławiono jakimś słabym wykrętem. Niewiele w życiu jest rzeczy gorszych niż fałszywa nadzieja.

Wróciłem do auta i jeszcze raz spojrzałem w niebo. Staram się zmusić do jakiejś głębszej myśli o wszechświecie i w ogóle o tym, jacy to jesteśmy mali, o tych wielkich odległościach itd., ale mi nie wychodzi. Jutro znowu praca, więc muszę się wyspać. No, a tak naprawdę, to już nawet nie pamiętam, ile było planet w Układzie Słonecznym. Merkury, Wenus, Mars…

Łupp! Dosyć głośny stukot, spotęgowany przez echo pustej ulicy, przerwał moje wyliczenia. Odwróciłem głowę w kierunku, z którego dobiegł mnie ów dźwięk. Kilkanaście metrów ode mnie, pośrodku asfaltu, na słabo oświetlonym fragmencie ulicy, tańczył wielki, czarny cień. Rżenie i parskanie, towarzyszące stukotowi podków o asfalt, uświadomiły mi, że patrzę na pięknego, karego konia. Odziany na czarno, zakapturzony jeździec próbował opanować spłoszonego wierzchowca. Przyznam, że byłem nie mniej spłoszony nagłym pojawieniem się znikąd tej pary. Z tego, co wiem, to w pobliżu nie ma żadnego objazdowego cyrku, a wybory parlamentarne są dopiero za dwa lata, więc trudno mi było wyjaśnić to zamieszanie w środku nocy. A może to kolejna niezapowiedziana kontrola urzędu skarbowego? Ostatnio lubią wchodzić z pompą. Jejku, mówiłem Kaśce, że te faktury muszą być gdzieś w piwnicy.

- Kelpie, no już. Spokojnie – powiedział jeździec. W końcu udało mu się opanować konia. Przybysz rozejrzał się dookoła, po czym utkwił we mnie wzrok. Po chwili ruszył stępa w moim kierunku, jednocześnie dobywając miecz.

Również rozejrzałem się wokół siebie i nerwowo sprawdziłem zawiniątko w kieszeni. Jest, nic nie wyjarałem, więc to musi się dziać naprawdę.

- Co to za miejsce? - zapytał przybysz.

Ze zdziwieniem odkryłem, że nieznajomy jest kobietą, nastoletnią dziewczyną.

Podjechała na odległość kilku metrów ode mnie. W czarniejszej niż smoła sierści konia odbijał się blask latarni ulicznych, a od jego potężnego cielska biło ciepło. Wierzchowiec prezentował się imponująco, czego nie można było powiedzieć o dziewczynie; jej płaszcz był brudny i potargany. Spod kaptura wystawały białe kosmyki włosów. Wcale niebrzydką twarz szpeciła pokaźna blizna, biegnąca przez cały policzek. Naciągnęła nieco kaptur, jakby orientując się, na czym spoczął mój wzrok.

- Co to za miejsce? - powtórzyła.

- Ulica Grzybowska. Jeśli o to pytasz – odpowiedziałem. - Skąd jesteś? Masz dziwny akcent.

- Jestem z innego świata. Albo czasu. Jak nazywa się to miasto? - zapytała.

- Warszawa.

Dziewczyna zadarła głowę do góry i dokładniej przyjrzała się wysokim budynkom. Zsiadła z konia i schowała miecz do pochwy.

- Który jest rok? Zresztą… nieważne – powiedziała. - Mogę usiąść?

- Siadaj. - Zrobiłem miejsce obok siebie w otwartym bagażniku.

- Co tutaj robisz sam w środku nocy? - zapytała, przywiązując wodze do pobliskiej latarni, i usiadła.

- Dzisiaj późno skończyłem pracę.

- Czym się zajmujesz? - Spojrzała na wnętrze mojego auta.

- Instaluję internet w mieszkaniach. Zapewniam ludziom dostęp do informacji o tym, co się dzieje na świecie – doprecyzowałem, widząc jej pytający wzrok.

- Ciekawe. – Zainteresowała się. - Dostęp do informacji na odległość?

- Tak, dzięki temu wiemy, co dzieje się bardzo daleko stąd.

- Coś jak megaskop. Działa to również pomiędzy światami? Jesteś czarodziejem? - dopytywała.

- Pomiędzy jakimi światami? Nie jestem czarodziejem. – Zaśmiałem się.

- Och.

Fakt, że nie wie, co to internet, nie wywarł na mnie większego wrażenia niż to, że jeździ nocą konno w centrum Warszawy. Z oddali dało się słyszeć wycie syren policyjnych, które ucichło równie szybko, jak się pojawiło.

- A ty? Co ty tutaj robisz? - zapytałem.

- Uciekam. Podróżuję – wyjaśniła.

- W tej kolejności?

- Póki co, tak.

- Wyglądasz kiepsko.

- Dzięki za komplement. – Zaśmiała się.

- Miałem na myśli, że wyglądasz na bardzo zmęczoną - dodałem zmieszany.

- Wiem. Nie przejmuj się, nic mi nie jest. Muszę tylko odetchnąć.

- Kto cię ściga?

- Nikt. – Uśmiechnęła się lekko. - A jeśli nawet ktoś mnie ściga, to kiepsko mu idzie.

- Tak czy inaczej, nie chciałbym być na miejscu tego, kto być może chce cię dopaść – wskazałem ruchem głowy na jej miecz. - A może uciekasz przed swoim przeznaczeniem? - zasugerowałem.

- Nie da się uciec przed przeznaczeniem – powiedziała i skupiła wzrok na jakimś neonie majaczącym w oddali. - Widzisz. To, że się tutaj dzisiaj pojawiłam i spotkałam akurat ciebie, nie jest dziełem przypadku. Niewiele rzeczy w naszym życiu nim jest. Oczywiście, to nie oznacza, że nie mamy wpływu na to, co się z nami dzieje – dodała. - Podejmujemy decyzje, a przeznaczenie sprawia, że wynika z tego konkretna sytuacja. Co prawda nie zawsze to, co się stanie, jest możliwe do przewidzenia lub nawet zrozumienia, ale zawsze to my jesteśmy tego powodem.

- Czyli przeznaczenie to bardziej siła, która istnieje we wszechświecie? To ono wypełnia nasze decyzje, a nie odwrotnie? - zasugerowałem. - Przeznaczenie nie ma wpływu na twoje lub moje decyzje?

- Tak, dokładniej bym tego nie ujęła. Jest jednak jedno „ale” – zaznaczyła. - Natura wszechświata opiera się na pewnych nadrzędnych prawach, których istota nie jest nam jeszcze dobrze znana. To właśnie te prawa i nasze decyzje łączy nić przeznaczenia. Nawet najstarsi z Wiedzących nie próbują na ogół igrać z tą siłą. Dla nielicznych, którzy próbowali, skończyło się to tragicznie.

Zamilkła na kilka sekund i przymknęła oczy.

- Dlatego nie da się uciec przed przeznaczeniem, ale czasem można je odmienić. Poprzez odpowiednie decyzje – powiedziała z uśmiechem. - Tak, wiem, że to błędne koło.

- Kto wie, może kiedyś ludzie odkryją naturę wszechświata. Będą w stanie przewidywać konsekwencje wszystkich decyzji i sterować przeznaczeniem – stwierdziłem i wyobraziłem sobie, że intuicyjnie będę wiedział, gdzie mam przyłożyć wiertło, aby nie uszkodzić żadnych kabli wewnątrz ściany.

- Trudno sobie wyobrazić, aby miało to na dłuższą metę przynieść dobre skutki dla wszystkich ludzi.

Miałem wrażenie, że znamy się od lat i po prostu kontynuujemy przerwaną rozmowę.

- Okropnie tutaj gorąco – podjęła po chwili ciszy, wstała i odczepiła od końskich sakw manierkę. Napiła się i wyciągnęła ją w moją stronę. - Chcesz?

- Tak, dziękuję. Ratujesz mi życie – odpowiedziałem ze szczerym uśmiechem i nachyliłem manierkę zachłannie do ust, jednocześnie próbując delektować się smakiem. Wiedziałem, że zapamiętam tę chwilę do końca życia.

Siedzieliśmy w otwartym bagażniku mojego auta i pogrążyliśmy się na chwilę we własnych myślach. Po chwili dziewczyna zaczęła gwizdać.

- Znam skądś tę melodię – powiedziałem. - Tak, słyszałem dzisiaj coś podobnego w radiu.

- W czym? To ballada Jaskra – stwierdziła. - Nie widać tutaj wielu gwiazd na niebie.

- Tak, zbyt dużo sztucznych świateł w mieście.

- Chętnie posłuchałabym więcej o internecie, ale pora na mnie. – Westchnęła i zaczęła odwiązywać wodze klaczy od latarni.

- Uważaj na siebie.

- Ty też. Bywaj. Coś mi mówi, że się jeszcze zobaczymy. - Wskoczyła na kulbakę i ruszyła stępa w stronę migających neonów, aby zniknąć w pierwszej bocznej uliczce.

- Bywaj, Ciri – powiedziałem cicho.

 

Artykuły z tej kategorii

09 maja 2024
Zdarza się, że pracuję do późna. Z różnych powodów. Ale dzisiaj to już było przegięcie. Splot niefortunnych zdarzeń oraz błędów i brak poczucia czasu w trakcie przerwy spowodowały, że dopiero
07 marca 2024
- I wtedy Deanerys... - Ta białowłosa? – zapytałem. - Tak... – odpowiedział klient. - Przylatuje na smoku. I wtedy... - Niech zgadnę – przerwałem. - Spada, łamie kark i
04 listopada 2023
Stoję przed bramą wjazdową na teren dużego zakładu produkcyjnego w Rovaniemi. Podświetlony na czerwono napis, górujący nad masywnymi kratami, głosi: „Zakłady Ś.W.M. w Rovaniemi HO HO HO”. Do samej bramy

Podpowiedź:

Możesz usunąć tę informację włączając Plan Premium

Ta strona została stworzona za darmo w WebWave.
Ty też możesz stworzyć swoją darmową stronę www bez kodowania.